Piąta rano w majowym ogrodzie. Ptacy hałasują co niemiara. Po deszczach, które padały przez ostatnie dni, podniosła się mgła. Dźwięki są jakby wyraźniejsze. Co chwila słychać furkot skrzydeł – a to sikory, a to pliszki, a to muchołówki.
Sosny wyraźnie układają się w pierwszy plan, drugi i następne. Wśród ciemnozielonych igieł złocą się rude końcówki gałęzi – to młode pędy, które wkrótce rozwiną się, wydłużając te gałęzie.
Jeśli dzisiaj nie będzie padać, może uda się po południu trochę skosić trawę. W wysokiej i wilgotnej chętnie rozmnażają się kleszcze, których nie znosimy…
Archiwum kategorii: wiosna
Pokrzywa na mszyce
Przy niewielkiej ilości mszyc zalecany jest palący wyciąg z pokrzywy. Sporządza się go zalewając 1 kg świeżych pędów pokrzywy 10 litrami wody. Pozostawiamy na 12-24 godziny, nie dopuszczając do fermentacji. Nie rozcieńczonym opryskujemy mszyce.
Palące substancje w pokrzywie zanikają, jeżeli wyciąg nie zostanie użyty od razu.
[źródło: Literatura – Kreuter]
Skalniak – etap kamieni
Właściwie w naszym ogrodzie skalniak powstał w sposób naturalny, nieplanowany. Po prostu okazało się, że podczas przekopywania ziemi pod ogródek stale wyciągaliśmy kamienia – większe i mniejsze, ale mnóstwo. Początkowo woziliśmy je taczką na kamienny wał obok ogniska, ale w końcu tyle się ich nagromadziło, że machnęliśmy ręką: trudno, niech zostaną.
W końcu ludzie specjalnie zwożą kamienie, a my już mamy…
Sam początek
Zakładanie kompostu zaczęliśmy od budowy kompostownika.
Estetycznie wkomponował się w koniec ogrodu.
Był naprawdę niezbędny. Rychło okazało się, że śmieciarze będą nas odwiedzać RAZ w miesiącu, więc bez dokładnego sortowania odpadków obrośniemy w śmieci. Poza tym to przecież najlepszy nawóz – dokładnie wiadomo, z czego się składa (a raczej: rozkłada).
Psice co dzień przekopywały nasadzenia, więc w ogrodzie powstał ogródek. Tyki po prawej stronie to zaczątek winnicy 😀
Nasz ogród – stan zero
Wiosną 2002 rozpoczęły się pierwsze – nieśmiałe jeszcze prace ogrodowe.
W poprzednim roku 2001 na tej wiejsko-leśnej działce zbudowaliśmy dom. Przerwaliśmy w końcu października razem z końcem kasy. Na zdjęciu żółci się jeszcze pozostały po budowie piasek.
Brzozy, sosny – ot, i tyle. Następne lata to sadzenie, sadzenie, sadzenie… No, i uprawa oczywiście.
Wiosną ’02 byliśmy biedni jak mysz kościelna, więc ogród czuł się bardzo niedofinansowany.
Obserwacje glebowe nie wyglądały zachęcająco: piaszczysto-gliniasta. Jeszcze w 1992 roku rosło tu zboże, a potem przez 10 lat już tylko ugór.
Próchnica ma 2-3 cm, to ta cienka warstwa ziemi na zdjęciu obok. Potem ponad 20 cm piachu z iłem, a dalej już tylko glina i kamienie.
Okoliczną florę można potraktować jako rośliny wskaźnikowe. Dzięki nim dowiedzieliśmy się sporo o glebie.
Otóż rumianek i rdest świadczyły o słabo urodzajnej ziemi. Pokrywający duże połacie jastrzębiec kosmaczek i dość liczne tu margerytki (czyli: złocień właściwy) świadczą o glebie ubogiej w azot. Kiepściutko.
Widać, że wiele trzeba włożyć w tę ziemię, by pięknie na niej rosły rośliny ozdobne, tudzież owocowe czy warzywne.