Zmiana koncepcji: rezygnuję z odtwarzania 5 pierwszych lat naszego ogrodu. Wracam do rzeczywistości – blog opisuje to, co dzieje się dzisiaj.
A dzisiaj trawnik wyraźnie czeka na grabie. Pod dębem, pod brzozą i pod wszystkimi liściastymi drzewami-krzewami-bylinami ściele się rudo-czarno-bure listowie. Jeśli go nie zagrabię, to mi zgnije trawa. Do roboty!
Lubię grabie do trawy – takie wachlarzowe z suwakiem. Niedrogie, a patent przedni. Działają prawie jak miotła 🙂
Wszystkie zagrabione liście zbieram na kupę koło kompostu – nie nadają się do bezpośredniego kompostowania, co najwyżej na cienką warstwę: zawierają dużo węgla, ale niewiele azotu. Niektóre liście, np. dębu (i orzecha włoskiego – ale tego nie mam) trzeba oddzielać – zawierają one garbniki, które neutralizuje się dopiero wapnem.
Stale czuję, jak niewiele wiem z chemii… Na maturze mam tróję.
Archiwum kategorii: ROK w ogrodzie
W listopadowym ogrodzie…
…dzieje się niewiele. Ale skoro rozpoczęłam ten dziennik, to najpierw opowiem o początkach naszego ogrodu. Dzisiaj ma on już pięć lat – powoli wychodzi z wieku przedszkolnego 😉
Pewnie nie uda mi się dokładnie odtworzyć wszystkiego, co tu robiliśmy, ale w dużym skrócie przedstawię zakładanie naszego ogrodu i sadu.
Skalniak – etap kamieni
Właściwie w naszym ogrodzie skalniak powstał w sposób naturalny, nieplanowany. Po prostu okazało się, że podczas przekopywania ziemi pod ogródek stale wyciągaliśmy kamienia – większe i mniejsze, ale mnóstwo. Początkowo woziliśmy je taczką na kamienny wał obok ogniska, ale w końcu tyle się ich nagromadziło, że machnęliśmy ręką: trudno, niech zostaną.
W końcu ludzie specjalnie zwożą kamienie, a my już mamy…
Sam początek
Zakładanie kompostu zaczęliśmy od budowy kompostownika.
Estetycznie wkomponował się w koniec ogrodu.
Był naprawdę niezbędny. Rychło okazało się, że śmieciarze będą nas odwiedzać RAZ w miesiącu, więc bez dokładnego sortowania odpadków obrośniemy w śmieci. Poza tym to przecież najlepszy nawóz – dokładnie wiadomo, z czego się składa (a raczej: rozkłada).
Psice co dzień przekopywały nasadzenia, więc w ogrodzie powstał ogródek. Tyki po prawej stronie to zaczątek winnicy 😀
Nasz ogród – stan zero
Wiosną 2002 rozpoczęły się pierwsze – nieśmiałe jeszcze prace ogrodowe.
W poprzednim roku 2001 na tej wiejsko-leśnej działce zbudowaliśmy dom. Przerwaliśmy w końcu października razem z końcem kasy. Na zdjęciu żółci się jeszcze pozostały po budowie piasek.
Brzozy, sosny – ot, i tyle. Następne lata to sadzenie, sadzenie, sadzenie… No, i uprawa oczywiście.
Wiosną ’02 byliśmy biedni jak mysz kościelna, więc ogród czuł się bardzo niedofinansowany.
Obserwacje glebowe nie wyglądały zachęcająco: piaszczysto-gliniasta. Jeszcze w 1992 roku rosło tu zboże, a potem przez 10 lat już tylko ugór.
Próchnica ma 2-3 cm, to ta cienka warstwa ziemi na zdjęciu obok. Potem ponad 20 cm piachu z iłem, a dalej już tylko glina i kamienie.
Okoliczną florę można potraktować jako rośliny wskaźnikowe. Dzięki nim dowiedzieliśmy się sporo o glebie.
Otóż rumianek i rdest świadczyły o słabo urodzajnej ziemi. Pokrywający duże połacie jastrzębiec kosmaczek i dość liczne tu margerytki (czyli: złocień właściwy) świadczą o glebie ubogiej w azot. Kiepściutko.
Widać, że wiele trzeba włożyć w tę ziemię, by pięknie na niej rosły rośliny ozdobne, tudzież owocowe czy warzywne.